wtorek, 18 maja 2010

Mężczyźni i savoir-vivre

Jakiś czas temu wracałam z koleżanką pociągiem do domu. Zmęczone po całodziennych wykładach klapnęłyśmy smętnie obok jakichś starszych pań i miałyśmy zamiar się zdrzemnąć. Z drzemki jednak nici, bo na kolejnej stacji do przedziału wtoczyła się grupa ośmiu młodych, hałaśliwych mężczyzn. Nie mieli gdzie usiąść, więc zajęli całe przejście między ławkami. Otworzyli puszki piwa, po czym rozchlapując je na podłogę, zaczęli rozmawiać bardzo głośno i wulgarnie. Pozostali pasażerowie zamilkli, robiąc do siebie wzajemnie miny zniesmaczenia i oburzenia. Starsze panie szeptały do siebie coś o złym wychowaniu i strasznej młodzieży, mężczyźni siedzący obok kręcili z niezadowoleniem głowami. A jednak nikt nie powiedział ani słowa. A ja miałam już dosyć!

-Panowie- zwróciłam się spokojnie do pijących.- Nie dość, że pijecie w miejscu publicznym, to jeszcze przeklinacie przy kobietach. Czy możecie przestać?

W przedziale zapadła cisza. Mężczyźni przeprosili i mówili już ciszej, bez wulgarnych "przecinków". Nobliwe panie obok, i kilku siedzących blisko mężczyzn wytrzeszczyło na mnie oczy ze zdziwieniem. Dlaczego? Czy to takie dziwne, że nie godzę się na brak kultury?

W miniony weekend telepałam się autobusem przez cały Szczecin, aby dotrzeć na uczelnię. Musiałam stać, bo to niestety już nie te czasy, gdy mężczyźni ustępowali kobietom miejsc siedzących. Ale to nic, do tego już się przyzwyczaiłam. Obok mnie stało dwóch studentów. Jak się zorientowałam, byli to młodsi koledzy z sąsiedniego wydziału. Jeden z nich- na pierwszy rzut oka inteligentny i sympatyczny chłopak- rzucał wulgaryzmami bez umiaru. Zastanawiałam się chwilę dlaczego. Czyżby taki fajny facet miał zbyt mały zasób słów i musiał się posiłkować słowami, które brzmią brzydko, a nic konkretnego nie znaczą? Z początku udawałam, że nie słucham. W końcu jednak nie wytrzymałam.

-Czy ci nie wstyd wyrażać się tak przy kobiecie?- zapytałam zupełnie łagodnie i cicho. Chłopaka na chwilę zatkało, ale zaraz odzyskał rezon.

-Niestety nie!

-A szkoda...

-Do pewnych rzeczy trzeba się przyzwyczaić- mruknął z cynicznym uśmiechem.

-Do pewnych rzeczy się nie przyzwyczajam- odpowiedziałam spokojnie, ale stanowczo. Chłopak zamilkł i oboje wysiedliśmy.

Opisałam powyższe sytuacje, bo coraz częściej uderza mnie zanikająca wśród moich rówieśników kultura osobista. Oczywiście nie twierdzę, że ja sama jestem znawczynią savoir- vivre, nienaganną jak pierwsza dama, czy księżniczka Monako. Jestem tylko człowiekiem i sama czasami zaliczam straszne gafy i spektakularne wpadki. Czasami też pod wpływem emocji potrafię rzucić pieprznym słówkiem. Nie robię tego jednak celowo i zdarza się to raczej rzadko. A reguły dobrego wychowania cenię, bo uważam, że wyrażają szacunek do drugiego człowieka i ułatwiają kontakty społeczne. To prosty i jasny komunikat: "zachowuję się przy tobie kulturalnie, bo cię szanuję i chcę, żebyś czuł/czuła się komfortowo w moim towarzystwie".  Dlatego nie podoba mi się gdy ktoś podstawy bon-tonu ma po prostu w nosie, a wulgaryzmów używa z umiłowaniem zamiast przecinków. 

Przyzwyczaiłam się już do tego, że mężczyźni* nie przepuszczają już kobiet w drzwiach i nie ustępują miejsca siedzącego, a płaszcz podają jedynie gdy ich kurtka wisi pod spodem na tym samym wieszaku. Takie czasy... Z resztą kobiety same po części są temu winne. Feministki i tak zwane "kobiety wyzwolone/ nowoczesne" tak bardzo dążyły do równouprawnienia, że chciały aby traktować ich jak mężczyzn. Toteż nie życzyły sobie żadnych uprzejmych gestów. Poza tym obserwując niektóre moja znajome, dochodzę do wniosku, że kobiety czasami zachowują się gorzej, niż nawet najbardziej wulgarni mężczyźni. Wobec tego nie ma się co dziwić, że szacunek, jaki dawniej kultura rezerwowała dla kobiet, dziś zanika, a młodzi mężczyźni coraz częściej traktują nas bez jak kumpli z pubu, a nie jak damy.

Jak już wspomniałam, przywykłam do tego. Nie oburzam się, gdy mężczyzna siedzi, a ja stoję, albo gdy przepycha się pierwszy. A jednak przed słuchaniem długaśnych ciągów wulgaryzmów będę się bronić. Bo zachowanie kultury języka w miejscach publicznych, a szczególnie w obecności pań, to ostatni bastion dobrego wychowania i szacunku. Dalej jest już tylko powrót do epoki kamienia łupanego...

________________________

* Pisząc o mężczyznach, użyłam uogólnienia. Od opisanej reguły są na szczęście wyjątki. Przyznaję sprawiedliwie, że znam kilku wspaniałych dżentelmenów i tym kilku wyjątkowym życzę, aby nigdy nie zmieniali się na gorsze :)

4 komentarze:

Synhro Makes pisze...

/
Nie jest niestety łatwo o to walczyć, często też zastanawiam się czy warto wogóle, skoro sie próbuje a ludzie i tak mają to za nic o.o

najwyżej da sie im do myślenia, przez 3sekundy moze~ o ile myśleć jescze potrafią ~ to tak jak blask zapalniczki w bezgranicznym oceanie ciemnosci o.o

(moze dramatyzuje? XD

Synhro Makes pisze...

a tak w ramach tematu, to ostatnio panie jechały i pięknie na cały tramwaj trzaskały tekstami , raczej sie niczym nie peszyły.. i wlaśnie mówiły też że faceci to _ i nic nie robią ;)
no tak a kopernik była kobietą.. XD hyhyhy

Synhro Makes pisze...

* że gajdają tylko i nic nie robią "

Alicja pisze...

Co do pierwszego komentarza: myślę, że to nie zapalniczka w ciemności, tylko kropla, która drąży skałę. I optymistycznie wierzę w to, że ludzie wciąż jeszcze MYŚLĄ :) A co do pań z tramwaju... no tak, Kopernik była kobietą ;)