środa, 15 grudnia 2010

Droga

Gdy pielgrzym idzie przed siebie krętą droga, za którymś zakrętem może się zdarzyć, że gdy obejrzy się na swoich toważyszy- nie zobaczy ich. Pierwszą jego myślą moze być, że się zgubił, zabłądził, zszedł na manowce... Pielgrzym może poczuć się opuszczony i samotny. Nieco bezradny jak dziecko. W oku może pojawić się łezka żalu. Ale po dokładnym rozeznaniu i namyśle okazuje się, że kompas i mapa nie zawiodły. Pielgrzym idzie we właściwą strone. W końcu zaczyna rozumieć, że nie zgubił się, ale po prostu na którymś zakręcie wyprzedził swoich towarzyszy. Musi iść sam. Może reszta dogoni go z czasem...
Do takich wniosków doszłam ostanio, zastanawiając się nad wszystkim, co zmieniło się w moim życiu. Na początku tego roku, w styczniu, moje życie wygladało całkowicie inaczej. Przez spoloty różnych wydarzeń- czasami bolesnych, czasem radosnych, nieraz trudnych- nauczyłam się bardzo wiele, by dojśc do miejsca w którym jestem teraz. Nie każdy umie to przyjąć. Zmiany zawsze są rozwojowe, ale czasami dla niektórych bolesne i niezrozumiałe...
Ostatnio jednak dotarł do mnie głos zaskakujaco podobny do moich własnych przemyśleń i to jeszcze bardziej napełniło mnie spokojem. Jezuita, ojcec Fabian Błaszkiewicz na swoim blogu "Droga Gwałtownika" napisał: "Gwałtownik ma pewność, że się czegoś nauczył, gdy najbliżsi mówią mu: "Nie poznajemy cię", a przyjaciele: "Kiedyś byłeś nam bliższy". Nie czuje się zraniony tym zdziwieniem. Rozumie po prostu, że w tej wspinaczce zostawił ich daleko w tyle (...)"
Odetchnęłam... Ważne, żeby iść we właściwą stronę :)

Brak komentarzy: