niedziela, 23 maja 2010

Konawaliowe rozmyślanie

W całym moim pokoju intensywnie pachnie konwaliami. Ten piękny zapach rozsiewa skromny bukiecik stojący na stoliku. Dostałam go wczoraj od koleżanki.

-Proszę. Wiem, że je lubisz, dlatego to dla ciebie- podała mi kwiatki z uśmiechem. Ucieszyłam się z nich jak dziecko. Może nawet nie tyle z konwalii, ile z tego, że zapamiętała co lubię i chciała mi sprawić przyjemność. 

Parę dni wcześniej moja przyjaciółka wróciła z pielgrzymki. Wyjęła z kieszeni maleńką książeczkę ze świętym Józefem na okładce.

-Znalazłam ją dla ciebie, bo wiedziałam, że bardzo go kochasz- uśmiechnęła się przyjaciółka, a ja rzuciłam jej się na szyję.

Te skromne prezenty przypomniały mi coś: Kiedyś pracowałam z chłopakiem, który był bardzo biedny. Oszczędzał na wszystkim, tak, że nie pozwalał sobie nigdy na nic zbytecznego, nawet na słodycze. Pewnego razu miałam w pracy koszmarny dzień. Moja maszyna się psuła, ząb mi się ukruszył, koleżanka plotkowała brzydko... Wtedy przy moim stanowisku znalazłam prezent- cukierka zawiniętego w piękną kokardę. To był jedyny cukierek, jakiego miał ten kolega. Oddał go mnie na pociechę. Do tej pory pamiętam radość, jaką mi wtedy sprawił.

Uwielbiam dostawać takie skromne drobiazgi. Maleńkie, niby niepozorne, ale podarowane "od serca". Lubię takie momenty, gdy mój kochany spowiednik wyciąga z przepastnej kieszeni zakładkę do książki, czy inny drobiazg. Gdy kolega znajduje dla mnie ulubioną piosenkę, której szukałam od dawna albo kiedy babcia robi dla mnie ulubione danie. 

Może wydawać się to egoistyczne- mówię, że lubię dostawać, a przecież każdemu z nas od dziecka wpaja się złotą zasadę, że ważniejsze i milsze jest dawanie, niż branie. A jednak zapewniam, że to nie egoizm. Dawać też lubię. Ale otrzymywanie drobnych prezentów cieszy mnie, bo to taki miły sygnał: "Lubię cię, chcę ci sprawić przyjemność". Podarki nie muszą nawet być materialne. Aby sprawić radość, wystarczy dać komuś uśmiech, miłe słowo. To dużo znaczy. 

Siedzę tak, wdychając zapach konwalii i uśmiecham się do siebie. Cieszę się, że codziennie natykam się na takich wspaniałych ludzi. Takich, którzy myślą o mnie ciepło i okazują to, jak tylko potrafią...

p.s. To tak w kontekście tego "poligonu" relacji międzyludzkich, o jakim pisałam parę dni temu ;)