czwartek, 3 czerwca 2010

Najpiękniesza z tajemnic

     Czasami moi znajomi, czy kuzyni pytają po co chodzę do kościoła. No po co? Przecież Bóg jest wszędzie. Przecież oni też wierzą w Boga, może nawet wierzą mocniej ode mnie, bo oni potrafią modlić się wszędzie i nie potrzebują w tym celu chodzić do kościoła.  Skoro można modlić się wszędzie, to po co tracić czas, siedząc Mszy i słuchając "zawodzenia dewotek"?
     Jeśli naprawdę chcą o tym rozmawiać, staram się tłumaczyć. Owszem, mają rację, modlić się można wszędzie. Ale modlitwa w kościele, a szczególnie uczestniczenie we Mszy, to coś wyjątkowego. To najpiękniejsze z możliwych spotkanie z Bogiem. W czasie tego spotkania każdy, dosłownie każdy może zobaczyć, osobiście spotkać Boga. Bóg się nie chowa, nie robi wyjątków. Nie pokazuje się tylko wybranym- mistykom, wielkim świętym, wizjonerom. Pokazuje się każdemu i kto tylko zechce, może wejść do kościoła i Go zobaczyć. Bo przecież ten malutki krążek białego cista- to Bóg. Nie tylko pamiątka, taka trochę "na niby", nie symbol, tylko prawdziwa, żywa Osoba. Dla mnie to niezwykłe. Zobaczyć na własne oczy Boga, to- jak by to mój nastoletni kuzyn powiedział- czad i odlot! 
     Moje tłumaczenia są jednak zawsze bardzo nieśmiałe, bo zdaję sobie sprawę, że takie wyjaśnienie nie do wszystkich trafia. Cokolwiek by nie powiedzieć, obecność Boga w Najświętszym Sakramencie i tak zostanie niepojętą tajemnicą. Dla ludzkiego rozumu całkowicie abstrakcyjną.
     Na ołtarzu znajduje się przecież tylko biały krążek wypieczony z mąki i wody i odrobinka cierpkiego wina. A potem kapłan modli się, moc Boga działa i nagle- to już nie jest kruchy opłatek i białe wino, tylko żywy Bóg. Prawdziwe ciało, prawdziwa krew. Niewątpliwie trudno w to uwierzyć. Mnie też czasami jest ciężko. A jednak bardzo lubię tę chwilę, gdy ksiądz podnosi do góry ten biały Krążek i nagle wszystko schodzi na dalszy plan. Ksiądz, ludzie dookoła, cała rzeczywistość- wszystko chowa się za tym maleńkim białym Bogiem. Potem przyjmuję Komunię i chociaż dookoła wciąż jest mnóstwo ludzi, ja przez chwilę jestem z Jezusem sam na sam. Tylko my dwoje, przyjaciele kochający się jak para wariatów, niebywale szczęśliwi ;) 
     Wiem, wiem, niektórym moim znajomym niedowiarkom to, co napisałam wyda się bardzo dziwne. A jednak napisałam to specjalnie dla Was. Waśnie dzisiaj, w Uroczystość Bożego Ciała mamy okazję w sposób szczególny podziękować Bogu za to, że jest obecny między nami w kruchym chlebie. Dlatego to święto jest dla mnie wyjątkowe i życzę Wam, aby dal Was też takie było. 

4 komentarze:

Kasia pisze...

Masz rację, Alu, to Święto jest naprawdę wyjątkowe, tak samo jak wyjątkowa jest obecność Jezusa w Eucharystii. Ta Tajemnica nie przestaje mnie zdumiewać, mimo, że przerasta moje możliwości, mój rozum... ale to nic. Kiedy idę na Eucharystię, a jeszcze bardziej kiedy przyjmuję Jezusa w Komunii staram się pamiętać, że spotykam się z Kimś, kto mnie kocha najbardziej, wręcz do szaleństwa, z moim najlepszym Przyjacielem, który zawsze mnie akceptuje. To pocieszająca myśl, szczególnie wtedy, gdy jest mi ciężko i źle, na przykład po ciężkim dniu w pracy... :-)

Synhro Makes pisze...

przez te zasrane wysakkujace okna komentarz sie skasowal moze byl zadlugi .. wiec go skróce .
Moja droga zajrzuj tutaj http://www.racjonalista.pl/pdf.php/s,3974 masz artykuł o ośrodku w muzgu który właśnie pobudzasz dzieki modlitwie skupieniu itd , pewien naukowiec stworzył specjalny hełm po którego nałożeniu ośrodek ten jest stymulowany i mozna odbyc "zjednoczenie z bogiem " tudziez doznac ekstazy religijnej. taniej wychodzi amfetamina ; )
.. jedziemy dalej -> http://www.eioba.pl/a90412/ekstaza_bez_pigulek
Pozatym chciałbym zauważyc że takie "przeżywanie" wiary jest negatywne w skutkach dla seksualności, no ale to Twoja psrawa.

a tak dla Ciekawostki dodam :"Również w chrześcijaństwie po okresach histerycznej pruderii – kiedy to antycznym rzeźbom odtrącano genitalia – następowały okresy, zwłaszcza w późnym średniowieczu, daleko idącej rozwiązłości, czego dowodem Chaucer, Boccaccio, Rabelais. Cenzurą obejmowano teksty polityczne i kacerskie, ale nie obyczajowe, mało tego, elementy – z dzisiejszego punktu widzenia – pornograficzne można bez trudu znaleźć w apokryfach żywotów świętych, w których ekstaza religijna miewa objawy wyraźnie orgastyczne. Dopiero na progu Oświecenia, w Anglii w 1642 r., purytanie zamknęli „nieobyczajne” teatry, przerywając na 20 lat ciągłość kultury."

Alicja pisze...

Piotrze, po pierwsze, to proszę, żebyś na moim blogu darował sobie słowa takie, jak "zasrany".

Jeśli chodzi o to, że modlitwa wywołuje odpowiednie reakcje w mózgu- to oczywiste. Człowiek składa się z ciała i duszy, które tworzą całość. Bóg działa nie tylko na duszę (gdyby tylko na nią miał wpływ, nie byłby wszechmogący), ale również na ciało- w tym na mózg. Jasne, że człowiek potrafi stymulować to działanie sztucznie, tak samo jak potrafi sztucznie wywoływać ciąże i robić z ludzkim ciałem różne inne rzeczy. Tylko, że Ty, wielbiciel natury sam chyba wiesz, że to, co jest sztuczne, nie jest najlepsze.

Nie wiem na jakiej podstawie sądzisz, że przeżywanie wiary źle wpływa na seksualność. Najbardziej udane i szczęśliwe małżeństwa jakie znam, to właśnie takie, które razem wierzą w Boga i nawet sferę seksualną zawierzają Jemu (zawierzają, to nie znaczy "oddają i nie mają nic").

Co się tyczy reszty Twojej wypowiedzi, to ja wiem doskonale, że w historii Kościoła jest wiele plam, z których nie jestem dumna. Ale też wiem, że to, jak będzie ten Kościół wyglądał, zależy po części również ode mnie. Dlatego zamiast się oburzać, staram się żyć przyzwoicie.

Uf... Piotrze, ja to dzięki Tobie chyba pójdę na studia teologiczne. Nasze długie rozmowy, korespondencja, komentarze uświadamiają mi często, jak małą posiadam wiedzę ;)

Alicja pisze...

Aha, a co do Ciebie, moja Kasiu Teolożko, to widzę, że świetnie mnie rozumiesz i zgadzasz się. To znaczy, że nie walnęłam żadnego błędu teologiczego ;)